Mimo że w szkole powinna rezygnować pielęgniarka, to każdy uczeń i rodzic doskonale wie, że niewiele może, a często zwyczajnie jej nie ma. Większość dzieci spotka ją tylko na obowiązkowych badaniach na początku roku szkolnego w pierwszej klasie, a w przypadku uszkodzenia albo bólu znacznie lepiej pomoże wychowawca, sekretarka albo wuefista. Dlatego mądry rodzic powinien zaopatrzyć swoje dziecko w środki pierwszej pomocy.
Są rodzice i nauczyciele, którzy sprzeciwiają się pakowaniu dziecku środków przeciwbólowych, ale są one często bardzo pomocne. Pielęgniarka ani żaden inny pracownik szkoły nie może podać niczego uczniowi, poza miętową herbatą na ból brzucha. Kiedy pojawia się ból głowy, może być on tak silny, że dziecko nie da rady samo wsiąść do autobusu albo przejść drogi ze szkoły do domu. Dobrze jest też zapakować dziecku plasterki. W szkole co prawda są one na wyposażeniu, ale po pierwsze nie zawsze mogą być akurat dostępne albo nauczyciel może nie uważać, żeby dziecko ich potrzebowało, a po drugie zdobycie ich zajmuje dużo czasu i może wzbudzić niepotrzebną panikę. Dlatego lepiej zaopatrzyć w nie dziecko na własną rękę. Podobnie może być z kwaśną wodą na obtłuczenia czy zwichnięcia, ale w ich wypadku zdecydowanie lepiej pójść do nauczyciela. Wtedy nie tylko będzie miało się udokumentowany wypadek w szkole, ale od razu otrzyma się fachową pomoc, jeśli ktoś stwierdzi, że doszło do poważniejszej kontuzji.
Nie ma co liczyć na pomoc za każdym razem. Ja bym po prostu opuścił zajęcia, albo miał przy sobie leki przeciwbólowe.